środa, 22 sierpnia 2012

Najsmaczniejsze miejsce w Belfaście

W dalszym ciągu się otrząsam. Wpis jako forma terapii.
Wczoraj wybrałam się z dziećmi do centrum odfajkować kilka rzeczy ze szkolnych potrzeb. Zabrałam ze sobą aparat, bo nigdy nie zabieram i zawszę żałuję. Przydał się.
Sawers to był zawsze dla mnie ewenement. Sklepik był maleńki a było w nim prawie wszystko, to delikatesy specjalizujące się zarówno w produktach lokalnych jak i specjałach zamorskich. Wypakowany był szczelnie od podłogi po sufit, a przeciskać się trzeba było między półkami a klientami jak w labiryncie. Jak w tym sklepie można było pomieścić tyle produktów, zadbać o porządek i pilnować dat? Nie mam pojęcia.
Obok Sawersa stał wielki, pusty sklep Thortonsa, urządzony w stylu wirówkowym: półeczki przy ścianach, środek pusty. W przestronnym czekoladowym salonie leniwie człapały znudzone ekspedientki i kilku klientów; do delikatesów obok wciskali się amatorzy owoców morza, serów, oliwek i krówek.
Ciąg dalszy oczywisty. Sawers na miejscu Thortonsa też jest wypakowany od stóp do głów, ale na dużo większej powierzchni. Oto kilka fotek z już rozładowanych delikatesów. Nie udało mi się wiele sfotografować bo musiałam powstrzymywać dzieci przed wkładaniem wszystkich rodzajów shortbreada do koszyka.   






wystawowa szybka



taką patelkę do paelli sobie sprawię



kawałeczek serowej lodówki



octów wszelakiej maści cały regał






kolor tego chili utraciłam



po sufit



lemoniada!



muszle muszlami, ale listę z tyłu zauważyłam dopiero na tym zdjęciu ...zebra!?



potwory morskie


3 komentarze:

  1. Ha, byliśmy ostatnio z krótkimi odwiedzinami w Belfaście! Fajnie było :-) Super miasto, znacznie mniejsze od Warszawy, w której mieszkamy, mniejsze ale w zupełności spełniające potrzeby człowieka: fizyczne (co doskonale prezentujesz na zdjęciach) oraz duchowe. Życzę powodzenia w nowym miejscu - każdy dom trzeba oswoić - i na nowym blogu (stary straasznie mi się podobał).

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze to określiłaś: w zupełności spełniające potrzeby! Tak dokładnie jest :) Właściwie to się właśnie z niego wyprowadziłam, ale do przyrośniętej do niej mieścinki, więc się nie liczy. Cieszę się, że podobało się Wam tu.
    Mam ogromną nadzieję, że nie zawiodę czytelników Galangala ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie-sa-mo-wi-ty sklep. Moje bankructwo byłoby gwarantowane!!!

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło jeśli zechcecie zostawić po sobie kilka słów

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...