poniedziałek, 17 września 2012

Miedź







Po raz pierwszy odkąd robię biżuterię zrobiłam coś specjalnie dla siebie. Prosty to niesamowicie kawałek, ale właśnie dlatego mi odpowiada. Przede wszystkim jest z miedzi, a ja z miedzią mam romans.   Do tej pory wszystko co nosiłam swojego wyrobu to odpady procesu uczenia się: miedziane esy floresy na których uczyłam się używać młotka; pierwsze miedziane kolczyki zrobione metodą wrappingu, które nie są do końca symetryczne; miedziane kółka z czerwonymi koralikami, które okazały się mieć skazę, etc. Jedyne nieodpadkowe kawałki to kolczyki i bransoletka (miedź z niebieskimi i turkusowymi koralikami), które podarowałam sobie na urodziny. Byłam po targach i nie mogłam zrozumieć dlaczego to akurat się nie sprzedało. Są teraz moje i noszę je niemal codziennie. Ba, kupuję pod nie ubrania! Miedź zaczęła się przebarwiać i nabierać niebieskawej patyny. Cudo.
 
Mojej nowej bransoletce niebieskawa oksydacja się nie zdarzy, bo zrobiona jest z łańcuszków z już fabrycznie oksydowanej i impregnowanej miedzi. Zapięcie ma jedynie szansę, bo ręcznie skręcałam z 'surowego' metalu.
Właściwie to pudełko z materiałami otworzyłam żeby w nim posprzątać, bo do robienia biżuterii od jakiegoś czasu nie miałam natchnienia. Posprzątałam, ze znalezionych kawałków łańcuszka zrobiłam bransoletkę; a jak już pudło posprzątałam i przypomniałam sobie co w nim mam to i natchnienie wróciło.
Będzie jakieś urozmaicenie dla bloga ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło jeśli zechcecie zostawić po sobie kilka słów

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...