czwartek, 6 sierpnia 2015

Projekt denko 5



Wróciłam z wakacji z mocnym postanowieniem, że kiedy powrócę do blogowania po rozjazdach to będzie to blogowanie nie tylko o szyciu. Lilie z poprzedniego wpisu to mały krok ku realizacji planu. Zdecydowanie czas też na to, żeby w końcu zrobić denko. Pałętają mi się po szufladach puste opakowania i czas z tym zrobić porządek. 

Ostatnie denko pojawiło się tutaj w listopadzie i aż dziw mnie bierze, że w tak długim czasie zużyłam tak mało kosmetyków i ... tak mało na nie wydałam pieniędzy. Jest to bardzo ekonomiczne denko. Może Wam się tak nie wydawać patrząc na marki kosmetyków, ale nie wiecie jeszcze bardzo ważnej rzeczy ... w większości są to darmowe dodatki do czegośtam. Pełną cenę produktu zapłaciłam tylko za podkład L'Oreal i krem pod oczy By Nature (chociaż on z TK Maxxa i drogi nie był). Zarówno krem jak i maskara Clinique były darmowym dodatkiem do kredki i zmywacza do makijażu które kupiłam rok temu (o kredce pisałam w poprzednim denku, zmywacz mi się jeszcze nie skończył (!)). Krem Elemis i maskara Benefit to dodatki do czasopism. Trzy produkty Clarins kupiłam w zestawie na wyprzedaży poświątecznej za niższą cenę niż którykolwiek z tych produktów w regularnej cenie. Olejek The Body Shop dostałam przy zakupie kremów o których pisałam wcześniej. Za mleczko Liz Earle co prawda zapłaciłam regularną cenę, ale podeszłam do stoiska z zamiarem kupienia tego mleczka i toniku do oczu, a okazało się, że tonik jest darmowym dodatkiem do tego mleczka. Nie dość, że te produkty były trafione cenowo, to, że denko dopiero teraz wynika z tego, że były one szalenie wydajne. No to start.

1,2,3 Jak już wspomniałam kupiłam je na wyprzedaży. W pudełku oprócz nich była piękna kosmetyczka. Oprócz tego dostałam pięć tubeczek próbek kremu na dzień (2). Wszystkie trzy kremy są z przeciwzmarszczkowej serii Multi-Active 1 -na noc, 2- na dzień, 3 -serum. Absolutnie się w ich konsystencji, zapachu i uczuciu na skórze zakochałam. Miałam wrażenie, że widucznie ożywiają skórę i nawet jeśli tak nie było i różnicę widziałam tylko ja to sama różnica w samopoczuciu skóry jest dla mnie grą wartą świeczki. Krem na dzień jest dość gęsty w konsystencji i kiedy go otworzyłam pomyślałam, że tak ciężki krem nie będzie mi się dobrze nosił, ale było pdwrptnie - bardzo polepszał wygląd makijażu.

4. Witaminowe serum w olejku na noc (z witaminą E). Olejek miałam prawie rok stosując go mniej więcej co drugą noc, czasem rzadziej, czasem częściej. Kiedy go nakładałam zawsze robiłam sobie masaż twarzy. Bardzo go lubię i z pewnością kupię następny. Jest to dobrze pomyślany olejek - masz wrażenie, że odżywia i zmiękcza twoją skórę a nie natłuszcza, wchłania się w miarę szybko (dobrze, bo tłuste plamy na poduszce nie są mile widziane). Po posmarowaniu twarzy zawsze wcierałam resztki w skórki wokół paznokci - nigdy nie miałam takich ładnych skórek jak wtedy. Skończył mi się przed samym wyjazdem na wakacje i po skórkach widzę, że czas się wybrać po nowy.

5. Elemis Hydra Boost Day Cream. Cud miód i orzeszki. Lżejszy od Clarinsa a efekt podobny. Pachnie uzależniająco. 

6. Cleanse and Polish Hot Cloth Cleanser. To mleczko - a raczej krem, bo taką ma produkt konsystencję - jest kremem do mycia twarzy i ścierania namoczoną w gorącej wodzie i wykręconą muślinową ściereczką. Taką metodę stosuję z innymi oczyszczaczami do twarzy i bardzo sobie ją chwalę. Kupiłam ten krem bo chciałam zobaczyć jak to jest z produktem do tego przeznaczonym. Powiedziałabym, że bardzo tak samo. Same muślinowe ściereczki bardzo mi przypadły do gustu i chętniej ich używam niż małych ręczniczków, ale mam je tylko dwie więc całkowitej wymiany frotte na muślin jeszcze nie było. Jest to fajny produkt, ale się w nim nie zakochałam. Ma w składzie wyciągi ziołowe i bardzo ziołowo pachnie i to mi trochę przeszkadza. Bardziej przypomina w zapachu płyn do płukania jamy ustnej niż łąkę.

7. Clinique Moisture Surge. Jest to żel do każdego rodzaju skóry, który ma nawilżać skórę przez 24 godziny. Na mnie sam w sobie nie działa. Wchłania się natychmiastowo i pozostawia uczucie suchej skóry. Nie jest to tylko uczucie. Makijaż na samym tym kremie nie wygląda dobrze. Sprawdził się on jednak jako krem pod krem, jedna z warstw. Używałam go zamiast Hydraluronu, który mi się skończył i którego do tej pory jeszcze nie kupiłam (przez tego Clinique'a). Jest jednak droższy od Hydraluronu więc miejsca w mym sercu nie zagrzał.

8. By Nature Rejuvenating Eye Cream. Jak na krem pod oczy jest dla mnie zbyt ciężki, ale jakoś się przemęczyliśmy razem. Był to przypadkowy zakup w TKMaxxie i się nie powtórzy.

9. Nude Magique L'Oreal. Ultra lekki podkład. Z bogatym kremem pod (jak w/wspomniany Clarins), wygląda na skórze jak skóra. Z czymś lżejszym i bardziej silikonowym pod spód podkreśla każdą zmarszczkę i rozszerzony por. Wróciłam do Estee Lauder Double Wear.

10 i 11 Obie maskary bardzo mi przypadły do gustu. Tą z Clinique miałam już kilka razy. Maskara to narzędzie, trzeba się nauczyć nim posługiwać, nauka obu poszła mi szybko i gładko. Obie są lekkie i nie zlepiają rzęs. Nie lubię maskar pogrubiajągych, te są bardziej wydłużające i rozdzielające.

Wybaczcie, że nie zagłębiałam się w skład kosmetyków, ale nie miałam tym razem do tego głowy. Nic mnie nie uczuliło więc jest ok.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło jeśli zechcecie zostawić po sobie kilka słów

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...