ten blog:
Niewątpliwie najpopularniejszym wpisem w tym roku był tutorial Jak uszyc kosmetyczkę. Jest to trochę niespodzianka dla mnie samej, bo chociaż trudno było nie zauważyc popularności tego wpisu po opublikowaniu, to jednak nie spodziewałam się że będzie on linkowany z szyciowych miejsc. Patrząc na tegoroczne wpisy widzę, że tendencja idzie mocno w stonę szycia. Czy tak będzie w 2015? Zobaczymy
Inne blogi:
Dalej jestem fanką Caroline Hirons - Caroline pisze o pielęgnacji twarzy, poświęciłam jej rutynom jeden wpis (link), ale było to już prawie rok temu i czas na kolejny ... bo to działa!
Pożeracze czasu:
Żaden to wstyd: Candy Crush!
Muzyka:
W tym roku najchętniej słuchałam płyty Rojka Składam się z ciągłych powtórzeń, chociaż w samochodzie na okrągło leci staroc Sary Brightman. Do sprzątania kuchni płyta z 20lecia Raz Dwa Trzy jest od dawna nie do pobicia.
Piosenka:
Jednak od Rojka: Kot i Pelikan
YouTube: Jakoś nic ciekawego w tym roku mnie nie przyciągnęło
Film:
W tamtym roku nic nie umieściłam pod tym nagłówkiem. W tym miałam kantydata, ale został on zdetronizowany w ubiegłym tygodniu przez ten:
Polski tytuł filmu: Miejsce zwane domem
Dawnton Abbey
Książka:
Są takie lata w których pożeram książki tonami, są takie w których nie czytam nic. W tym roku odkładałam każdą, którą zaczęłam. Jenyną książką, której jednak nie odłożyłam była książka moich dzieci: Wonder R.J. Palacio. Polski tytuł: Cud Chłopak.
Książka kucharska:
Przybyło ich kilka w tym roku, bez szaleństw, żadnej nie kupiłam sama. Najbardziej obiecująco wygląda w tym roku wigilijny podarunek od córeczki: How to Cook Perfect... Marcusa Wareinga. Zobaczymy ...
Kulinarne odkrycie:
Domowy jogurt naturalny i (znów odkrycie z końcówki roku) pasztet z gęsi.
W tamtym roku w the best of pojawiła się też kategoria najlepszy przepis na tym blogu. Z przepisami w tym roku wróciłam na Galangala. A i tam tych przepisów była garstka. Nie ma więc o czym pisac. Bardziej jestem w tym roku dumna z tego co udało mi się uszyc niż ugotowac. Najbardziej jestem zaś dumna z patchworku, który uszyłam dla Madzi. To było zadanie mamut dla początkującej patchworkini, ale udało się.
Co tam jeszcze?
Jakbym nie wspomniała o wpisie o diecie to bym była trąba. Dalej się tamtej diety mniej więcej trzymam. Mniej więcej dlatego, że doszłam do swojej idealnej wagi i nie chciałam dalej chudnąc więc pozwalam sobie na trochę więcej. Wpis jest jednak wciąż aktualny i czasem, po szaleństwach, na przykład świątecznych, sama do niego wracam żeby sobie przypomniec co robię źle.
No i to tyle.
Pisząc o trivia przypomniało mi się kilka innych ważnych wydarzeń, ale je idę spisac gdzie indziej
SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie mi bardzo miło jeśli zechcecie zostawić po sobie kilka słów