O tym, że uszyję quilt dla Julii wiedziałam od momentu kiedy jej mama wiedziała, że Julia będzie. Miałam tylko poczekać na to aż będzie wiadomo czy to Julia czy Julian. Kupa czasu do zaczęcia projektu i kupa na wykonanie wydawałoby się. Kto by przypuszczał, że czas biegnie tak szybko? Julia urodziła się we wtorek, kilka dni po terminie. We wtorek to ja nawet nie miałam pomysłu na quilt. W środę zdecydowałam, że uszyję prostą szachownicę z dużych kwadratów w żółciach. Pokój Julii jest słonecznie żółty i tym został podyktowany wybór koloru, Wzór został podyktowany tym, że szyje się go ekspresowo. Julia mieszka po sąsiedzku, nie mogłam zadać sobie uczenia się nowych wzorów, bo poszłabym do małej z prezentem chyba dopiero jak ta by siedziała i gaworzyła! Dałam sobie weekend na uszycie quiltu.
W czwartek po pracy udało mi się pojechać do sklepu z materiałami. Wrzuciłam to co kupiłam do pralki od razu po powrocie do domu. A że było bardzo wietrznie i słonecznie materiały wyschły szybko więc postanowiłam sobie je jeszcze przygotować- wyprasować i pociąć w pasy (pasy, bo szyłam tą samą metodą co szachownicę do irlandzkiego łańcucha). Ale jakoś tak się stało, że półtorej godziny później miałam gotowy przód quiltu. Najlepszą motywacją jest sterta sześćdziesięciu zeszytów do sprawdzenia, których bardzo, bardzo nie chce się sprawdzać!!!
W piątek przepikowałam warstwy. Niestety, tym razem nie potrafiłam się zgrać ze stopką kroczącą. Szyła maleńkim ściegiem, bez względu na to jak ustawiałam długość ściegu i naciąg. Poddałam się i szyłam ze zwykłą stopką. Efekt jest taki, że ściegi są nierówne, ale nie aż tak żeby rzucało się to w oczy. W piątek udało mi się też przygotować lamówkę i przyszyć ją do prawej strony quiltu. Już, już miałam przepuścić ją przez maszynę, ale jakoś tak się powstrzymałam. Quilt wyglądał przyzwoicie, pomimo lekko tańczących szwów, po co go psuć? Jeszcze mi się nie udało przyszyć lamówki maszyną tak, żeby było ładnie i prosto, a szyjąc ze zwykłą stopką - bez szans! Postanowiłam przyszyć ją ręcznie. Quilt jest kwadratem o boku 90 cm, są to więc prawie cztery metry do obszycia, ale też tylko cztery metry. Do zrobienia. To był dobry wybór bo wyszło ładnie, a ja nauczyłam się czegoś nowego (nie, nie umiałam robić niewidocznego ściegu wcześniej). Podniosłam sobie teraz poziom i może strzeliłam w kostkę, bo co będzie jak będę miała coś większego do obszycia?
Obszycie lamówki zajęło mi ponad dwie godziny, zrobiłam to wczoraj wczesnym popołudniem, a pod wieczór poszliśmy poznać Julię. Kruszyna!
No, to może więcej zdjęć (quiltu, nie Kruszyny!)
Tył zrobiony jest z jednego kawałka materiału w bardzo drobną krateczkę. Na tym zdjęciu nawet jej nie widać. Widać natomiast (mam nadzieję) pikowanie.
Rogi mi nawet, nawet wyszły (postęp w porównaniu z poprzednimi). Na zdjęciu widać i prawą i lewą stronę i to, że lamówka trochę krzywa. Ale widać też, że nie widać szwu.
I jeszcze zbliżenia na lamówkę z prawej i lewej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie mi bardzo miło jeśli zechcecie zostawić po sobie kilka słów