No i patrzcie trzecia część września sobie już minęła. Jak, gdzie i kiedy? A jak gdzie i kiedy minęły nasze cztery miesiące na Aylesbury? Z jednej strony czuję się jakbym dopiero co się wprowadziła, a z drugiej jakbym nigdy nigdzie indziej nie mieszkała. Sam dom też trochę taki stan zadomowionego dopiero co wprowadzenia się odzwierciedla: funkcjonuje ale jeszcze dużo mu brakuje do osiągnięcia statusu domu urządzonego.
Wszystko idzie powoli a głównym czynnikiem spowalniającym jestem ja sama. Staram się trzymać pierwotnej wizji i być konsekwentną a to wymaga trochę myślenia. Staram się myśleć o jednej rzeczy na raz, skupiać się nad tym co (a raczej brak czego) mi najbardziej przeszkadza. Chociaż z tym różnie bywa. Od czterech miesięcy zastanawiałam się co zrobić z oknem w salonie. Zmieniałam zdanie raz na tydzień: rolety? żaluzje? zasłony? Nic nie byłam w stanie wymyślić. Okno w salonie dalej jest puste. Nie to, że jest puste mi przeszkadza, to mi nawet na rękę bo się przez okno lubię pogapić. Nie przeszkadza mi, że wszystko widać z zewnątrz: nie mam nic do ukrycia, na golasa po domu nie biegam, a i złodziei nie mam czym kusić. Czy mogę się publicznie przyznać, że sama lubię zerknąć w okna ludziom wieczorem? Jest w tym coś miłego kiedy idzie się na spacer, mija się domy, w których ktoś nie zasłonił zasłon i w których pali się światło. Jest coś krzepiącego i podnoszącego na duchu w tych plamach światła w mroku: myślisz sobie, że im ciepło i miło gdy tak sobie siedzą przy tych lampach i lampeczkach. Lampy! Odkąd odkryłam, że to ich brak najbardziej mi doskwiera cały czas myślę o lampach. Eh.
Ten weekend zachwiał mi jednak tą jednotorowość myślenia o naszym domu. Dzieci zostały zaproszone na noc do swoich przyjaciół, którzy mieszkają na naszej poprzedniej ulicy. Przejeżdżaliśmy więc koło starego domu. A!!! Myślałam, że mi serce pęknie. Najpiękniejsza i najsmaczniejsza z róż uginała się pod ciężarem kwiatów (bo ją tak dobrze przycięłam!), afrykańskie lilie wysokie jak chłop, chwasty po pas, krzewy i żywopłoty wybujałe, nie przycinane od miesięcy; istna dżungla! Zatęskniło mi się za grzebaniem w ziemi. Pora pomyśleć poważniej o ogrodzie.
Najcierpliwszy z mężów powoli traci
cierpliwość w sprawie lamp i okna, a ja zamiast myśleć o nich
zastanawiam się jak uniknąć efektu wirówki w ogrodzie
szerszym niż dłuższym, w którego centralnym punkcie stoi bramka do gry w
piłkę nożną!
Wszystko idzie powoli a głównym czynnikiem spowalniającym jestem ja sama. Staram się trzymać pierwotnej wizji i być konsekwentną a to wymaga trochę myślenia. Staram się myśleć o jednej rzeczy na raz, skupiać się nad tym co (a raczej brak czego) mi najbardziej przeszkadza. Chociaż z tym różnie bywa. Od czterech miesięcy zastanawiałam się co zrobić z oknem w salonie. Zmieniałam zdanie raz na tydzień: rolety? żaluzje? zasłony? Nic nie byłam w stanie wymyślić. Okno w salonie dalej jest puste. Nie to, że jest puste mi przeszkadza, to mi nawet na rękę bo się przez okno lubię pogapić. Nie przeszkadza mi, że wszystko widać z zewnątrz: nie mam nic do ukrycia, na golasa po domu nie biegam, a i złodziei nie mam czym kusić. Czy mogę się publicznie przyznać, że sama lubię zerknąć w okna ludziom wieczorem? Jest w tym coś miłego kiedy idzie się na spacer, mija się domy, w których ktoś nie zasłonił zasłon i w których pali się światło. Jest coś krzepiącego i podnoszącego na duchu w tych plamach światła w mroku: myślisz sobie, że im ciepło i miło gdy tak sobie siedzą przy tych lampach i lampeczkach. Lampy! Odkąd odkryłam, że to ich brak najbardziej mi doskwiera cały czas myślę o lampach. Eh.
Ten weekend zachwiał mi jednak tą jednotorowość myślenia o naszym domu. Dzieci zostały zaproszone na noc do swoich przyjaciół, którzy mieszkają na naszej poprzedniej ulicy. Przejeżdżaliśmy więc koło starego domu. A!!! Myślałam, że mi serce pęknie. Najpiękniejsza i najsmaczniejsza z róż uginała się pod ciężarem kwiatów (bo ją tak dobrze przycięłam!), afrykańskie lilie wysokie jak chłop, chwasty po pas, krzewy i żywopłoty wybujałe, nie przycinane od miesięcy; istna dżungla! Zatęskniło mi się za grzebaniem w ziemi. Pora pomyśleć poważniej o ogrodzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie mi bardzo miło jeśli zechcecie zostawić po sobie kilka słów