Czekam na jutro, żeby już popołudnie było, żeby już ciasto na pizzę rosło, żebym zrobiła to co mam zrobić w pracy, żebym nie myślała o Warholu Andym, umówiła się w końcu z lekarzem, zamówiła inhalatory, spisała zaległe notki, przepisała obserwacje, które jak się okazuje mają być czytelne bo będą czytane no i żebym wypełniła jakiś bardzo ważny papier. A! A projekt okładki na CD chóru? O raju!
Na mojej ławie ze stuletnich wiązowych desek (jak bum cyk cyk) leżą sobie trzy książki i czekają na jutro na porządne zbadanie zawartości. Zdobycze są biblioteczne.
Książki kucharskie to moje ulubione lektury. Najbardziej lubię te, w których jest dużo około kulinarnych opowieści, które opowiadają o relacji kucharzy z miejscami, z ludźmi, z potrawami. Takie książki z ławy szybko trafiają na stolik nocny. Takie uwielbiam. Chyba nawet niekoniecznie interesują mnie same przepisy, one są dopełnieniem, ilustracją kulinarnie rozwiniętej duszy.
Pewna bliska mi osoba uprawia moralność estetyczną: żałuje gdy kogoś ładnego spotyka krzywda natomiast brzydkim się należało. Zawsze mnie to podejście rozwalało, ale sama złapałam się na tym, że moje ocenianie ludzi też jest często równie irracjonalne. Trudno mi wytrzymać w towarzystwie grzebiących widelcem, najadających się jednym ziemniaczkiem, trzymających się za brzuch z przejedzenia po spożyciu dwóch łyżek zupy. Z drugiej strony jeszcze bardziej mnie trafia beznamiętne jamochłoństwo - byleby dużo, nie ważne jak smakuje i tak poleję ketchupem lub posypie vegetą. Może po prostu stronię od tych, którzy nie potrafią się niczym cieszyć, bo albo im życie nie smakuje albo od tych którzy są bezrefleksyjnie zachłanni?
Straciłam wątek ...
Niech już będzie piątek ... po południu i niech już pachnie pizzą. Mam trochę pieczonej papryki i kilka plasterków bekonu ... mmmm
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie mi bardzo miło jeśli zechcecie zostawić po sobie kilka słów