W taką pogodę rzucam Ci wyzwanie - cieniusieńkie plasterki marynowanej, ale nie bardzo octowej w smaku dyni, bez przypraw korzennych, podane z oliwą i czerwonymi kulkami, które z pewnością nie są czerwonym pieprzem. Takie cudo jadłam ostatnio w Chianti Kręglickich. Jak wykombinujesz, jak to zrobić, podziel się przepisem:)
ok, ja bym pewnie pokroiła dynię, przesmażyła na oliwie z solą i pieprzem, jak będzie gotowa dodałabym chlapkę octu, odparowałabym ocet i siup. A te czerwone kulki to co? To warzywo było? Żurawina?
I leje deszcz :(
OdpowiedzUsuńtu jeszcze nie, ale jak widać za chwilę będzie
OdpowiedzUsuńW taką pogodę rzucam Ci wyzwanie - cieniusieńkie plasterki marynowanej, ale nie bardzo octowej w smaku dyni, bez przypraw korzennych, podane z oliwą i czerwonymi kulkami, które z pewnością nie są czerwonym pieprzem. Takie cudo jadłam ostatnio w Chianti Kręglickich. Jak wykombinujesz, jak to zrobić, podziel się przepisem:)
UsuńNo już... Odezwij się!
OdpowiedzUsuńno gości mam no
OdpowiedzUsuńOd wczoraj nie masz. No!
Usuńok, ja bym pewnie pokroiła dynię, przesmażyła na oliwie z solą i pieprzem, jak będzie gotowa dodałabym chlapkę octu, odparowałabym ocet i siup. A te czerwone kulki to co? To warzywo było? Żurawina?
OdpowiedzUsuńWiesz, to jest bardzo fajne mroczne zdjęcie :)
OdpowiedzUsuńA dziękuję, lubię mroczne, ale nie mam w duszy mroczno :)
OdpowiedzUsuń