Hm. Może zacznę od tego, że od września schudłam dziewięć kilogramów. Schudnąć potrzebowałam, bo według wszelkich standardów miałam po prostu nadwagę, ale zamiast przechodzić na szybko działające, drakońskie diety, zupełnie zmieniłam sposób odżywiania, nie na chwilę tylko na stałe. Chudłam stopniowo, więc nie dotknął mnie problem wiszącej skóry, z którą nie wiadomo co zrobić, właściwie to skóra zachowała mi się bardzo wdzięcznie. Postanowiłam jej jednak jeszcze trochę pomóc.
Na początku roku trafiłam w bibliotece na książkę Liz Earle Skin Secrets, a w niej na metodę suchego szczotkowania, która mnie dosyć zaintrygowała. Kiedy wygooglałam tą metodę okazało się, że opinie o niej są bardzo pozytywne. W sumie nie spotkałam się z żadną negatywną. Postanowiłam spróbować. Pod koniec stycznia kupiłam sobie szczotkę i zaczęłam jej regularnie używać. To, że dzisiaj ten wpis się tu ukazał oznacza jedno: to działa i to szybko! Zmiany w wyglądzie skóry zaczęłam zauważać w drugim tygodniu stosowania. Teraz, kiedy szczotkuję się od ponad miesiąca moja skóra jest bardziej jędrna, ma lepszy kolor. Prawie zupełnie zniknęły mi krostki, które miałam na wierzchu ud, a populacja tych w górnej partii ramion uległa poważnemu przetrzebieniu. I nie wiem czy to kwestia zmiany diety, czy szczotkowania (a może połączenie)- zredukował mi się cellulit. Brzmi aż zbyt dobrze, żeby było prawdziwe? Może warto się przekonać na własnej skórze, dosłownie?
Na czym to wszystko polega?
Jak sugeruje tytuł posta, metoda polega na szczotkowaniu suchego ciała suchą szczotką. Szczotka powinna być dość sztywna, wykonana z naturalnego włosia. Ciało szczotkujemy od stóp w górę, szczotkując tylko i wyłącznie w stronę serca (czyli w górę nóg i ramion, nigdy w dół), a brzuch okrężnie wokół pępka. Masaż wykonujemy rano przed prysznicem/kąpielą, lub dwa razy dziennie zanim wejdziemy do wanny/pod prysznic. Do tego masażu nie używa się żadnych olejków ani kremów, jest on dosłownie suchy.
Wspomniałam o tym, że masaż poprawia koloryt, ujędrnia i pomaga na cellulit i różnego rodzaju krostki na ciele, dzieje się to dlatego, że to szczotkowanie to piling i zabieg poprawiający krążenie (i krwi i limfy - co wspomaga detoksykację) w jednym.
Dostęp do informacji w dzisiejszych czasach lepszy niż kiedykolwiek, jeśli chcecie poczytać więcej na ten temat zanim kupicie szczotkę to nic prostszego. Ten wpis to tylko mały głosik w tłumie tych co mówią, że to działa.
Ach, zapomniałam wspomnieć, że jeśli waszym problemem jest puchnięcie nóg, to zaświadczam, że sucha szczota też pomaga. Poza tym, mimo, że może ta metoda brzmi trochę szorstko i mało przyjaźnie to jest w pewien sposób uzależniająca.
Dobra, wierzę Ci, kupię szczotkę:-)
OdpowiedzUsuńi szczotkuj się pilnie ;)
OdpowiedzUsuńI szczotkuję się....i czuję się jak... koń!
OdpowiedzUsuńZastanawiam się skąd bierzesz czas na te wszystkie rytuału i z twarza i z ciałem związane - musiałbym chyba przed 6 wstawać - brrr za żaden wygląd!:-) A jak kończę szyć o 1 w nocy to też jakoś sił na pielegnację nie mam:-)
Ha, ha, ha. Marcin, kiedy zobaczył szczotkę w łazience, zapytał czy jestem koniem, żeby się szczotkować ;) No ... wstaję wcześniej, poza tym to wszystko zabiera tylko parę minut, nie szoruję się dziesięć minut przecież tylko w miarę szast prast. Za żaden wygląd? Muszę na Ciebie trochę nakrzyczeć: masz jedno ciało, kolczyków się naszyjesz jeszcze zylion!
OdpowiedzUsuńDługo biłam się z myślami po przeczytaniu tego Twojego postu (a potem jeszcze paru innych w necie), ale w końcu wczoraj kupiłam szczotkę. Dziś pierwsze szczotkowanie i uczucie po jest naprawdę świetne. Mnie jest całe życie zimno a to rozgrzewa :) Słaba jestem w konsekwencji ale bardzo chciałabym doświadczyć dobrodziejstw szczotkowania :) I to rzeczywiście zajmuje tylko kilka minut.
OdpowiedzUsuńJak mi pójdzie ze szczotką może przekonam się też do rytuału C. Hirons, bo twarz woła o pomstę do nieba, a wczoraj znów stanęłam bezradna przed półka z kremami nie wiedząc, co wybrać.
Też jestem mało konsekwentna, ale ze szczotkowaniem mi wychodzi - może dlatego, że naprawdę człowiek po szczotkowaniu dobrze się czuje, a efekty są takie, że dodatkowo motywują. Nie cierpię uczucia bezradności przed półkami z kremami, może właśnie dlatego wskazówki C.H. sobie tak cenię.
UsuńBardzo ciekawy post. Muszę wypróbować tego szczotkowania:)
OdpowiedzUsuńa twarz też można? może uda mi się jakąś naturalną szczoteczkę mniejszych rozmiarów namierzyć to spróbuję- bo powiem, że chyba na twarzy najbardziej mi tego potrzeba :/
OdpowiedzUsuńsą szczoteczki do twarzy, ja nie stosowałam i nie myślę, że będę to robiła, bo w sumie codziennie robię delikatny piling kwaśnym tonikiem i flanelką (przeczytaj mój wpis o pielęgnacji wg Caroline Hirons) i efekty mnie zadawalają
OdpowiedzUsuń