Czy pisałam już, że moi dziadkowie mieli kiedyś pole truskawkowe, a i u nas za domem posadzonych było ładnych kilka truskawkowych rzędasów? Przez kawał dzieciństwa objadałam się truskawkami prosto z krzaka, niemytymi, lekko zielonymi ale już bardzo słodkimi. Moje pierwsze wspomnienie jedzenia to właśnie truskawki - mały byłam pyrtek jeszcze, może trzyletni kiedy dojrzałam na lodówce szklankę z wielkimi czerwonymi truskawkami, które moja mama odłożyła dla mojej młodszej siostry (która nie mogła sobie wtedy jeszcze pójść ich zerwać sama). Pamiętam michy zasypanych cukrem truskawek, rzędy słoików z kompotami i dżemami w piwnicy, obowiązkowe pierogi z truskawkami u babci jedzone z kwaśną śmietaną i posypane cukrem. Uwielbiałam strużki różowego soku mieszające się ze śmietaną, to było najładniejsze na świecie danie, takie lekkie i takie letnie.
Duża ja nie potrzebuje cukru i woli słodką śmietanę do owocowych pierogów. Kilka listków mięty i jestem szczęśliwa.
Ewa, pamiętam jak dobre naście lat temu przyznałaś się, że tak naprawdę nie lubisz pierogów z owocami. Wtedy przestałam je robić. Mówię oczywiście o czasach panieńskich.
OdpowiedzUsuńAle zaczęłam je znowu lubić z nostalgii ;) zważ na to, że napisałam, że było to 'najładniejsze' a nie najpyszniejsze danie na świecie i wciąż KAŻDE pierogi z owocami oddam za ruskie ;)
OdpowiedzUsuńNie chcę Cię dobijać, ale u nas czas jagód i chyba zrobię w weekend pierogi dla Eli i męża, no bo dla chłopaków to oczywiście OHYDA
OdpowiedzUsuńdobiłaś mnie, leżę i kwiczę, buuuu
OdpowiedzUsuńja jeszcze nigdy nie probowalam owocowych pierogow! pora to zmienic
OdpowiedzUsuńAbsolutnie najwyższy czas!
OdpowiedzUsuńPierożków z truskawkami nie jadłam, ale z jagodami ubóstwiam!:)
OdpowiedzUsuń