Od tygodnia stoi u nas choinka. Żeby dobrze ją osadzić w stojaku musieliśmy obciąć dolne gałęzie. Gałęzie czekały do dziś żebym coś z nimi zrobiła. To coś to oczywiście wieniec świąteczny - podobają mi się wieńce na drzwiach wejściowych i po raz pierwszy mogłam sobie taki zafundować skoro w końcu mam go na czym powiesić. Drzwi miałam zawsze, ale te nowe mają solidną kołatkę, idealną by na niej wieniec zawisnął.
Nie kombinowałam specjalnie. Stelaż zrobiłam z drutu ogrodowego, do niego przywiązałam gałązki, ozdobiłam niebieskimi i srebrnymi bombkami i kokardkami. Na razie wisi i wszystko zdaje się trzymać, zobaczymy jak zawieje - mieszkamy na absolutnym wygwizdowie więc jeśli jutro bombki i gałązki będę zbierała z trawników sąsiadów to się bardzo nie zdziwię. Chociaż oczywiście starałam się, żeby wszystko było solidnie zamontowane.
Żebym miała gdzie powiesić, to tez bym sobie zrobiła. Nawet choinka w tym roku została zminimalizowana i ma tylko 30 cm - dzieci załamane, Krzysiek się rozpłakał. Taki life
OdpowiedzUsuńEwo, świetny ten wieniec! Uwielbiam "bawić się" w taki sposób wiem ile radości musiało Ci to przynieść. Swój własny wieniec...:). Jak będę miała kiedyś drzwi (do domu, nie do mieszkania) to tez sobie zrobię:)
OdpowiedzUsuńkoniecznie :) życzę Ci tego serdecznie :)
OdpowiedzUsuń