piątek, 21 czerwca 2013

Pani Banks




No i jak to się stało, że znów tyle czasu minęło od ostatniego wpisu?!

Najlepiej się nie tłumaczyć.

W przedstawieniu, o którym pisałam, brało udział moje dziecko. Madzia grała rolę pani Banks, mamę dzieci, którymi zaopiekowała się Mary Poppins: lekko roztargnioną sufrażystkę. Jeśli pamiętacie musical (na którym się opieraliśmy) to pani Banks wyglądała w nim tak:


http://marypopppins.files.wordpress.com/2011/10/marypoppins45-03.jpg

zdjęcie pochodzi stąd


 Oczywiście chciałam, żeby sukienka była jak najbardziej zbliżona do oryginału, ale zabierając się do pracy nie miałam pojęcia z czym skończę. Najpierw musiałam zmienić kolory, po pierwsze dlatego, że w moim lokalnym sklepie z materiałami nie było odpowiednich kolorów najtańszego nadającego się materiału, po drugie dlatego, że Madzi oryginalny zestaw niekoniecznie przypadł do gustu. To, że nie będzie tych wszystkich guziczków wiedziałam od razu - nie miałam aż tyle czasu na przygotowanie sukienki, co pociągnęło za sobą to, że trzeba było pomyśleć o zupełnie innym mocowaniu . Chciałam żeby rękawy miały trochę inny kształt, były bardziej bufiaste, bardziej epokowe - rękawy to zawsze trudna część, a takie gładkie trochę mnie przerażają. Myślałam, że najtrudniejsze w całym przedsięwzięciu będzie to, że nie miałam wzoru i wykrój musiałam sobie wymyślić, ale okazało się, że to złożenie do kupy tego co sobie wymyśliłam było największym wyzwaniem. Miałam maszynę z drugiej ręki, której za nic nie potrafiłam ustawić: rwała mi nitki, łamała igły, wciągała materiał w bębenek, szyła nierówno jeśli już szyła. Skończyło się na tym, że dużą część sukienki szyłam ręcznie albo kleiłam taśmą do zaprasowywania. 

Może nie jest to najlepiej uszyta sukienka we wszechświecie, ale moje dziecko wyglądało w niej na scenie jak ... pani Banks! 





Oprócz kostiumu Madzi, zupełnie od podstaw szyłam tylko spódnicę dla Mary Poppins, którą może uda mi się pokazać. Reszta kostiumów raczej wymagała doszywania i przerabiania niż konstrukcji od podstaw.

Przy okazji szycia kostiumów (nocnego oczywiście) mój mąż nasłuchał się o tym czego to ja sobie nie uszyłam kiedy byłam na studiach (2 pary spodni, sukienkę, spódnicę i żakiet, którego się nie dało nosić pomimo perfekcyjnie wykonanych szwów - ponieważ skroiłam sztruks poziomo) i jak to zawsze chciałam mieć maszynę i to i tamto.
Zgadnijcie co dostałam na urodziny? 
Zgadnijcie co teraz będzie motywem przewodnim na Aylesbury ...?

4 komentarze:

  1. Motywem przewodnim będą relacje damsko męskie i utyskiwanie, jak to "oni" NIGDY NICZEGO się nie domyślają:-)))))

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło jeśli zechcecie zostawić po sobie kilka słów

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...