Moje sukienki vintage muszą jeszcze kilka dni poczekać. Nie kupiłam materiału na żadną, nawet się po niego nie wybrałam. Postanowiłam, że muszę najpierw uszyć coś co będzie po prostu ładne i będzie ładnie wyglądało bez krzyczenia z daleka 'jestem noszona bo jestem uszyta ale nikt by mnie nigdy nie kupił'. Widzicie, szukałam inspiracji w Internecie, wyszukiwałam blogi których autorki szyją ubrania vintage i lekko się podłamałam. Szycie potwornie wciąga, jak się zacznie to nie można przestać - więc pasję i zacięcie widać wszędzie, co za tym idzie niezwykłą produktywność. Z tego ogromu gotowych sukienek, które obejrzałam większość nie nadaje się do noszenia! Tym biednym kobietom pewnie nikt tego nie powie, bo w kulturze anglosaskiej każdy przejaw kreatywności wychwala się pod niebiosa i mało w niej miejsca na konstruktywną krytykę.
Oczywiście, że jestem dumna z tego co wyjdzie mi spod igły, ale jestem też wobec tego krytyczna - w ten sposób się uczę. Wciągnęłam się już w wir i maszyny nawet nie składam, jeśli jednak za jakiś czas (jeszcze nie teraz, dopiero zaczynam) na całym froncie dawała ciała z jakością to bądźcie łaskawi ...
Kiedy kupowałam sobie groszki na bluzkę kupiłam też trochę dla Madzi na sukienkę plażową. Na początku myślałam, że zrobię taką prostą na wiązanych sznureczkach ale w porę poprosiłam przyszłą właścicielkę o narysowanie tego, co chciałaby na plażę założyć. Dziecinka narysowała mi klasyczną sukienkę. Bez wykroju ni rusz. Postanowiłam dać jeszcze jedną szansę wykrojom z The Great British Sewing Bee, bo moja Madzia mniej więcej wpasowuje się w najmniejszy z ich rozmiarów.
Wybrałam Tea Dress (ten i pozostałe wykroje po uprzedniej rejestracji można ściągnąć za darmo z tej strony: http://www.quadrille.co.uk/sewingbee/patterns ), która w oryginale wyglądała tak:
Drukarka wypluła 30 kartek które trzeba było przyciąć i posklejać. Po posklejaniu i wycięciu już wiedziałam, że może wszystkie wymiary to i pasują, ale dekolt to będzie Madzi do pasa sięgał. Postanowiłam coś z tym zrobić potem. Zmieniłam długość sukienki, zrezygnowałam z rękawów i z zamka (po zafastrygowaniu okazało się, że sukienkę da się wciągnąć przez głowę). Zbyt głęboki dekolt w końcu skróciłam robiąc zakładki i naszywając na nie guziki (które w oryginale znajdują się na szwie na ramieniu).
Madzi się podoba, powiedziała, że będzie nosiła.
Zobaczymy tylko czy na plażę ...
Swietna ta sukieneczka :) I jaki ma piekny kolor. Widze, ze rozkrecasz sie z szyciem na calego :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplo.
Rozkręcam się, rozkręcam :) Dzięki :)
UsuńPiękna Ci wyszła!
OdpowiedzUsuńPolecam tego bloga, jeśli jeszcze nie znasz: http://www.marchewkowa.pl/
Monia, dzięki, nie znałam tego bloga (z jakiegoś dziwnie nieokreślonego powodu) ale właśnie sobie pooglądałam - odtrutka po tym co widziałam ostatnio!
UsuńNa niedzielę się nadaje:-) Nie ma się czego czepiać, choćbym chciała:-)
OdpowiedzUsuńBiały paseczek i jest git nie?
OdpowiedzUsuń:)wow! no piękny początek:)))aż nie śmiem myśleć co będzie dalej:)
OdpowiedzUsuńja też nie ;)
OdpowiedzUsuń