Nie wiem od czego i kiedy to się zaczęło, ale zafascynował mnie patchwork. Hello nowe hobby (znowu)! Pierwsza próba właśnie za mną. Nie przymierzam się na razie do niczego dużego. Obiecuję sobie, że dopóki nie opanuję podstaw powstrzymam się od porywania na narzuty. Maksymalnie poduszka!
Po uszyciu plecaka dla Madzi zostało mi troszkę materiału, w sam raz na patchworkowy piórnik. Szycie kwadratów wydało mi się trochę nudne (nie szycie tylko wzór) więc zrobiłam trójkąty. Nie mam na razie ani maty ani noża obrotowego (ale już do mnie jadą) i nie było to wszystko idealnie skrojone, ale myślę, że wyszło całkiem nieźle jak na pierwszy raz. Tak się jednak bardzo skupiłam na samym patchworku, że zupełnie nie przemyślałam konstrukcji, ta łatka z guziczkami w rogu to taka ozdoba wymuszona przez potrzebę zamaskowania czegoś.
Wygląda tak:
Ja szyłam patchworki w szkole w Tworkach - ha, ha. Jakby Ci sie nudziło kiedyś, i rączki swędziały, to ja chętnie taką kosmetyczkę przyjmę:-)
OdpowiedzUsuńCzego się w tych Tworkach nie robi ;) Na pewno będą swędziały :)
OdpowiedzUsuń