poniedziałek, 18 lutego 2013
Jakby w zwierciadle, niejasno
Stoi na środku mojego salonu i omiata wzrokiem kąty mojego jeszcze trochę nieskończonego, lecz już mającego własne życie salonu. Moje szare ściany, terakotowe sofy, wiekowe dechy. Pyta skąd pomysł na kolory, niecodzienne. Kieruję jej wzrok na domy za oknem: ciemna cegła, szary dach, jasna cegła, szary dach; mury, płoty. Opowiadam o kolorze autostrady i pasa alarmowego, o budynku biblioteki, o tym, że cała Irlandia jest ceglasto szara, ja mam w środku to, co inni mają na zewnątrz. Dla Julie Irlandia była zielona, mówi, że otworzyłam jej oczy.
Za dwa dni wraca do Stanów, zaprosiłam ją na domową pizzę nie wiedząc, że jest pół Włoszką. Rozmawiamy o kuchni włoskiej, irlandzkiej, o charakterach, o ludziach, o gestach. Julie otwiera mi oczy. Wie o relacjach między ludźmi w pracy więcej z ich gestów niż ja z tego, że pracuję z nimi od lat.
Siedzimy długo w noc, nie możemy się nagadać, żałujemy, że się tak późno odkryłyśmy.
Widzisz rzeczy, których nie widzą inni. Nie, to Ty je widzisz.
Patrzymy inaczej.
Odlatuje.
Dzięki niej kieruję oczy gdzie indziej.
Uczę się intensywnie, mam zaległości. Przyglądam się swoim powiekom w poszukiwaniu łusek. Nagle taki wiele sytuacji z przeszłości staje się jasnymi. Intuicja słuszną, bo czyjeś usta mówiły co innego niż ciało. Bo czasem widziałam i nie rozumiałam co widzę.
Patrzymy a nie widzimy, widzimy lecz nie wiemy co. Ulegamy złudzeniom bardziej niż nam się wydaje. Każdy z nas jest iluzjonistą i iluzji ulega.
Nie musi to być nic wielkiego, czasem jest to proste, wręcz śmieszne. Kiedy ludzie zaczynają mi mówić, że wyglądam na zmęczoną to znak, że pora wyskubać brwi lub zafarbować włosy. Te mogą być spłowiałe i wymagające fryzjera, ale jeśli zdarzy mi się pomalować natychmiast padają komplementy pod adresem koloru włosów i pytania o numer farby.
Magia? Trik jak z kapelusza.
Chcesz się komuś wydać chudsza i wyższa niż jesteś? Zapomnij o diecie i obcasach, wystarczy kilka komplementów pod adresem danej osoby.
Nie jesteśmy tacy jacy w lustrze się widzimy. Lecz inni z zobaczeniem nas mają dopiero problem.
Julie patrzy na ludzi, obserwuje ich, analizuje, rozbiera na części pierwsze.
Ja patrzę na kształty, kolory, faktury, światło.
Zderzamy się. Widzę więcej. A czy ona?
***
Mam dwie nowe pasje: mowę ciała i Kasię D - dlatego mnie tu tak mało ostatnio.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Boję się!!!!:-)
OdpowiedzUsuńNo nie! Wiedziałam, że tak będzie jak zrobię ten wpis. Ty pewnie to wszystko widzisz bez uczenia się tego, to ja taka aspołeczna zawsze byłam i potrzebuję się patrzenia na nich nauczyć!
OdpowiedzUsuńna ludzi oczywiście
OdpowiedzUsuńCzasem widzę, a czasem widzę to, co chcę widzieć, jak każdy. Wszyscy poniekąd projektują, wdrukowują w cudze zachowania swój własny bagaż doświadczeń. Moje zachowania i mimikę (a jak wiesz, ekspresyjną osobą jestem) ludzie często opacznie interpretują, coś tam sobie dopowiadając, jak to ludzie.
Usuńno bo widzą niejasno
Usuńpoznajac nowych wartosciowych ludzi ciagle czegos sie uczymy... kiedy mam ograniczone spojrzenie lubie rozmawiac z tymi, ktorych spojrzenie tak bardzo rozni sie od mojego. wyciagac kompromisy w spojrzeniu na swiat...
OdpowiedzUsuńSą ludzie, którzy mnie tą odmiennością spojrzenia zupełnie rozbrajają, lubię takie spotkania. Z drugiej strony zdarza mi się poznawać ludzi, którzy nic nie wnoszą do mojego życia i zawsze mi wtedy jakoś szkoda, że ktoś zmarnował swój potencjał i tak idzie z nurtem we wszystkim.
UsuńSpotkania z tymi, którzy zmieniają kierunek patrzenia są jak znaki przestankowe w życiu - wprowadzają do naszej narracji coś ciekawego.