Mojej koleżance z pracy urodziła się wnuczka. Mnie swędziały palce, więc zrobiłam dla Małej quilt. Miały być wiatraczki, ale kiedy miałam już pocięte kwadraty (do zrobienia trójkątów z których robi się wiatraczki) i zrobiłam jeden blok na próbę, zrezygnowałam z pomysłu na rzecz zygzaków. Zależało mi na tym żeby cały quilt zrobić w weekend, a z wiatraczkami pewnie bujałabym się przez tydzień. Przez to, że tak się spieszyłam nie jest to najstaranniejsza praca na świecie, ale wiecie co? Nie ma to najmniejszego znaczenia. Quilt jest tylko dwuwarstwowy: zszyłam razem wierzch i mięciutki, cieplutki kocyk (moja córcia twierdzi, że powinien być różowy, ale ja uparłam się na szary, no i różowego nie było). Przez to quilt jest lekki i miękki, w sam raz dla dzidziusia. Mała Isla (czyt. ajla) na pewno nie będzie miała nic przeciwko nierównym szwom!
Quilt jest kwadratem o boku 90 cm, pikowałam go tylko po skosie w jedną stronę. Kocyk pod spodem miał swoje zalety, ale pikowanie go było koszmarem. Moja maszyna wariowała przy nim.
Obszycie zrobiłam z kawałków materiałów we wzorki, które użyłam do quiltu, nie jest więc jednolite. Jestem fanką kontrastujących spodów, różowy byłby dla mnie zbyt oczywisty.
Z szarym jest super:-)
OdpowiedzUsuńŚwietny efekt dał zygzak w rozmiarze XL!!! Materiały choć dziewczęce i takie cukierkowe - wcale nie przesłodziły całości - właśnie dzięki takiemu doborowi wzoru i szarości na tyle. Jak dla mnie - super! Myślę, że i mała Isla będzie zachwycona :)))))
OdpowiedzUsuńPS
Sama nigdy nie próbowałam pikować minky, ale słyszałam niejedno "prawdziwe" słowo na temat tej czynności :))) Podobno jednak efekt końcowy pozwala zapomnieć o wątpliwych urokach pracy włożonej w ten proces :))))) Mam nadzieję, że i tym razem stało się to faktem!
Bee, dziękuję Ci bardzo :))) No właśnie, nie wyszła zbyt cukierkowa. Myślałam, że minky będzie szyć się jak polar więc się nie spodziewałam problemów, jednak po dwóch szwach chciało mi się wyć bo było tak krzywo. Jednak postanowiłam skończyć i ewentualnie na końcu wypruć najkrzywsze szwy. No ale jak skończyłam i wzięłam to do ręki to stwierdziłam, że nie trzeba, bo quilt jest taki miękki, lejący się, że te krzywości się po prostu gubią. Kiedy robiłam binding wszystko zachowywało się już grzecznie więc sobie myślę, że mogę wykorzystać minky jako wypełnienie kolejnego quiltu (dla synka - spodobał mu się szevron!), przynajmniej spróbuję.
OdpowiedzUsuń