środa, 22 sierpnia 2012
Patos
Muszę.
Śniło mi się, że w przeciągu kilku dni zmarły cztery osoby z mojej rodziny. W śnie szalałam z rozpaczy i nikt mnie nie rozumiał, bo w tym dziwnym świecie snu moja rodzina, która żyła nie była rodziną tych, którzy zmarli. Potem śniło mi się, że ta świadomość tego, że życie jest takie kruche dała mi straszną odwagę i niczego się nie bałam, nagle zaczęłam być strasznie pewna siebie.
Nie mogę się otrząsnąć z tego snu.
Przedwczoraj wieczorem mój całkiem już duży synek, który najbardziej na świecie kocha własne łóżko uparł się, że śpi z mamą. Całą noc kurczowo mnie obejmował, tak że nie mogłam spać. Chciałam go obudzić i zapewnić, że żyję i nie musi się bać, że umrę. Bo to o to chodziło.
Oboje od dwóch dni co chwilę przychodzą się przytulić, tak kontrolnie, żeby sprawdzić czy żyjemy.
Ale przecież zapewnić, że nie umrę nie mogę.
Jak?
Dwa dni temu dotarła do nas wiadomość o tragicznej śmierci brata mojej przyjaciółki z lat licealno-studenckich. Młody chłopak, żonaty, dzieciaty.
Życie ludzkie jest kruche.
A skoro kruszy się w miejscach i w momentach najmniej spodziewanych nie warto nie mieć odwagi by żyć.
Taki morał z koszmaru.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie mi bardzo miło jeśli zechcecie zostawić po sobie kilka słów