czwartek, 25 października 2012
Dzień z Kumihimo
Dzień zaczęty od kawy.
Szare wody zatoki i szare niebo w drodze do pracy.
Bardzo smutna twarz bardzo nieszczęśliwego dziecka w autobusie szkolnej wycieczki.
Zimny wiatr w nie tak bardzo zimny dzień dla którego moja marynarka nie jest przeszkodą.
Żałuję że nie wzięłam aparatu bo Stormont robi wrażenie.
Siedzę na krześle ministra z Sinn Fein.
Nie jesteśmy tam gdzie trzeba, ktoś pomylił wycieczki.
Długie dwie godziny w ciasnym pokoiku.
Czyhający ból gardła.
Ból głowy.
Dużo byle jakiej kawy po powrocie w pokoju nauczycielskim.
Dziecko się trochę rozweseliło.
Inne dziecko uczy mnie Słowackiego.
Moja dwójka wita mnie tysiącem opowieści, które muszą być opowiedziane wszystkie na raz.
Korek.
W końcu.
Przesyłka. Coś do szufladki.
Perkusja, klarnet, pianino, gitara. Cisza.
Obiad. Łazanki po raz pierwszy od dawna dawna. Smakują.
Jak fajnie, że nie prowadzisz już bloga kulinarnego mamo.
Ból głowy znika. Szufladkowa terapia zajęciowa.
On też miał ciężki dzień.
Biblioteka o tej porze tętni cichym życiem. Chodźmy, będziemy w domu przed chłopakami.
Ile goli dzisiaj? Złapałem kontuzję.
Herbaty?
Gruby szalik dookoła szyi, ledwo połykam.
Nitki wciągają.
Otarcie o świat duchowy.
Nie jesteś zmęczona? Jeszcze tylko chwilkę, skończę ten sznurek.
Niedokończony odkładam.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Takie pisanie jak lubie, bo po co pisać opasłe tomiska skoro można tak dużo opowiedzieć bez lania wody AB
OdpowiedzUsuńMożna opowiedzieć dużo bez lania wody jeśli ci co czytają potrafią czytać w spacjach.
UsuńA mi się zdaje, że jedynie rozszerzyłaś horyzonty swojego bloga. Szafkom kuchennym dobrze to zrobi... Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńAniu, może to tak wygląda, ale podstawowa różnica polega na tym, że jeśli pojawiają się tu potrawy to dlatego, że się zdarzyły, a nie dlatego, że były zaplanowane. Nie myślę o tym, że muszę sobie odpowiednio poukładać sprawy żeby zdążyć ugotować danie za dnia, tak aby można było zrobić przyzwoite zdjęcie. Jeśli się uda bez specjalnej logistyki to dobrze i wtedy jest. Gotowanie i czytanie o kuchni to jest moja pasja dlatego szafki sobie raczej nie odpoczną. Uwaga mojej córki dotyczyła tego, że w naszym domu było ostatnio dużo 'normalnych' obiadów. Ona jeszcze się nie zorientowała, że jesień to dla mnie czas powrotu do kuchni polskiej.
OdpowiedzUsuń