niedziela, 22 września 2013
O tym jak nieudana sukienka uratowała życie chomikowi
No mam trochę do nadrobienia ...
Sukienka mi nie wyszła. Źle dobrałam rozmiar, ale to nie było głównym problemem. Jeśli wrócicie dwa wpisy dalej i dobrze się przyjrzycie wykrojowi, to zobaczycie, że rękawy tej sukienki nie są wszywane tylko są częścią bocznego panela sukienki. Dla takiego krawieckiego żółtodzioba jak ja to oznaczało, że sukienka będzie przez to łatwiejsza do uszycia, bo nie trzeba będzie dodatkowo wszywać rękawów. Dopiero kiedy wycinałam wzór zobaczyłam, że wcięcie pod pachą jest ostrą literą V. Zszycie dwóch kawałków materiału pod takim ostrym kątem nie jest może takie trudne i kiedy to zrobiłam wszystko jeszcze wyglądało dobrze, popsuło się gdy trzeba było zrobić odszycie. Gdyby rękaw był ciut dłuższy to odszycie nie byłoby problemem, ale że był króciutki i w sumie kończył się tuż na V, to oznaczało, że odszycie musi się w to V wpasować. Wpasowało się, ale nagle zrobiło się w pewnych miejscach tyle warstw materiału, że zaczęło mieć to wpływ na kształt całego boku. Sukienkę skończyłam, wyprasowałam, stwierdziłam, że nigdy nie założę i powiesiłam w szafie. Fatalnie dobrałam materiał. Wyglądałam w niej jak w koszuli nocnej. Grrrr
Mamy chomika, chińskiego, miniaturowego. Mały to szkrab, a potrafi wielce w nocy hałasować, dlatego wieczorem znosimy go na dół.
W poniedziałek po weekendzie zmarnowanym na piżamowej sukience miałam umówioną wizytę u lekarza. Wstałam odpowiednio wcześnie,j żeby napić się kawy i żeby wszystko zrobić tak jak lubię najbardziej, czyli niespiesznie. Piłam sobie kawę, nos miałam wsadzony w ekran komputera, chomik hałasował jak zawsze. Po pewnym czasie zaniepokoiło mnie to, że odgłosy dobiegające z klatki są w taki dziwny sposób jednostajne, więc dopiero wtedy na chomika popatrzyłam. Wisiał zawieszony zębami na suple z nici do gobelinów na którym Madzia zawiesiła mu kawałek marchewki. Opierał się na tylnych nogach, przednimi łapkami próbując ściągnąć supeł z zębów. Biedactwo! Nie mam pojęcia jak długo tam wisiał, może nawet całą noc?! Odcięłam sznurek i próbowałam ściągnąć supeł z zębów, ale się nie dało. Chomik był ewidentnie głodny i spragniony, ale to coś na zębach nie pozwalało mu na nic, było tak ciasno zasupłane, że nie dało się ruszyć, powierzchnia taka mała, że żadne ostre narzędzie bez zrobienia krzywdy zwierzątku nie zadziała, nawet igła w to coś nie chciała wejść.
Wyobraźcie sobie histerię dzieci kiedy wstały.
Ale do lekarza musiałam przecież pojechać. Dopiero w samochodzie, w drodze powrotnej, wróciłam myślami do sukienki: beznadzieja, zmarnowałam na nią dwa dni, nie mogę na nią patrzeć, a tak mi się podobał materiał, koszula byłaby z niej ładna, z kontrastowymi mankietami i kołnierzem,więc muszę tą sukienkę spruć ... SPRUĆ!
Złamałam chyba wszystkie przepisy drogowe po tym magicznym słowie. Wbiegłam do domu, prosto do mojego biurka i szuflady z przyrządami do szycia. Mała żółta tubeczka, a w niej wykrzywiony, zaostrzony szpikulec do prucia szwów.
Chomik nie uciekał przede mną, nastawił te nieszczęsne ząbki, wystarczyło rozpruć dwie cieniuśkie niteczki by słupisko się poluzowało i żeby dało się szpikulcem go ściągnąć.
Sukienka wisi w szafie.
Nikt nie znosi wieczorem chomika na dół. Hałas, który robi uspokaja, oznacza, że wszystko jest w porządku, Humphrey żyje.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Piękna historia!:-)
OdpowiedzUsuńEwo, z niecierpliwością czekałam na zakończenie historii. Zobacz, sukienka jednak okazała się przydatna! Jeśli spojrzysz z tej strony to dzięki myślom o niej uratowałaś chomiczkowi życie.
OdpowiedzUsuńA wkleisz zdjęcie chomiczka?
Pozdrawiam ciepło:*
wkleję :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie po wyróżnienie Liebster Blog :)
OdpowiedzUsuńhttp://manufaktura-wisniewo.blogspot.com/